Naprawdę niebanalne podejście do tematu. Robert Romanowicz tworzy według następującego wzorca: najpierw robi szkice "swoich światów", plany miniatur z mnóstwem elementów, które będą przedstawiały pomieszczenia. Następnie tworzy malutkie pokoje, podobne z wyglądu do domków dla lalek. Wszystkie elementy są wykonane z patyczków od lodów, kapsli, kawałków gazety, sznurków, lamp elektronowych albo... martwych owadów i kawałków roślin. Niech jednak nie zrażą nikogo wspomniane owady, wszystko jest skomponowane z taktem i smakiem. Dla wielu miniatur opakowaniem jest zaś stara walizka. Tak skomponowane i wykonane wnętrza autor fotografuje i umieszcza w opowieściach o Kapselku czy Miszy i Griszy.
Dodatkowym atutem wystawy jest możliwość współuczestniczenia zwiedzających, małych i dorosłych, w tworzeniu opowieści na temat miniatur zgromadzonych pod znamiennym tytułem Złodziej krzeseł. Można również pobawić się w samego twórcę w miejscu pracy - przygotowano biurko z przyborami i materiałami, dzięki którym można wykonać "to i owo".
Wszystkie eksponaty umieszczone są na przyjaznej dla dzieci wysokości. Każdy z maluchów może spojrzeć do "innego świata", pomagając sobie szkłami powiększającymi z pleksi.
I coś, co zakręciło autorów tejże fotorelacji - tunnel booki!
Martwe owady, takt i smak jakoś nie bardzo mi się komponują w jednym akapicie 😂 Ale i tak z chęcią obejrzałabym wystawę - taki Kingsjz dla każdego.
OdpowiedzUsuńUwierz, jest dość osobliwie i uroczo zarazem. Jesteśmy z Izą zakochani w tych pracach, i te tunnel booki!:)
Usuń